Przez Otyń, Uście, Bojadła, Zabór

sobota, 17 czerwca 2023 r.
Trasa: Zielona Góra – Zatonie – Ługi – Otyń – Stany – Kolsko – Uście – Karszyn – Bojadła – Zabór – Droszków – Zielona Góra
dystans: 112,2 km
GPX (do pobrania)


uście

To była taka dość nietypowa jak na mnie trasa. Przede wszystkim wymyśliłem ją na poczekaniu. Ni mniej ni więcej, zapowiadała się piękna sobota, a mi zachciało się wykręcić jakiś porządny dystans. Przypomniałem sobie wówczas, że moi koledzy siedzą nad jeziorem w Uściu i przyszło mi do głowy, czy nie zrobić im niespodzianki. Przecież chyba mnie nie wyrzucą, a może podejmą kawą. Ja zresztą i tak wpadnę tylko na chwilę.

Zacząłem trasą na Zatonie. Po minięciu parku pałacowego, w kierunku Niedoradza powstaje nowa droga rowerowa, która połączy Nową Sól i Zieloną Górę. Jeszcze ta droga nie jest oficjalnie oddana, ale asfalt wylany i jechać można. Nie jechałem też nią do końca, tzn. do Niedoradza, bo skręciłem na Ługi i tędy wjechałem do Otynia. Jakby zbierało się na deszcz.
Tutaj zatrzymałem się na rynku, ale w sumie żeby tylko chwilę odsapnąć. Dziś nawet nie zachodziłem do ruin zamku, przebudowanego później na klasztor.

uście (1)

w Otyniu

uście (2)

w Otyniu


W Otyniu wjechałem na ścieżkę „kolej na rower”. Dobry to szlak i tutaj szybko zbija się kilometry. Przejechałem Odrę mostem w Stanach i przez nic nie zatrzymywany sunąłem dalej do Kolska. Chwilę przerwy zrobiłem jedynie w Konotopie, gdzie poznałem bardzo towarzyskiego miejscowego kota.

uście (3)

most w Stanach

uście (4)

Odra w Stanach

uście (5)

dawna stacja Lipiny Odrzańskie

uście (6)

na trasie „kolej na rower”

uście (7)

trasa „kolej na rower”

uście (8)

na trasie „kolej na rower”

uście (9)

w Konotopie

uście (10)

wieża ciśnień w Konotopie

uście (11)

dawna stacja w Konotopie

uście (12)

w Kolsku

W Kolsku skręciłem już na Jesionę i niedługo byłem w Uściu. Dojechałem do jeziora i wbiłem się do kolegów w odwiedziny. Byli zaskoczeni – nie powiem – ale przyjęli mnie ciepło i serdecznie. Tu już mogłem chwilę dłużej odetchnąć, bo ta jak na razie przejechana część drogi (w zasadzie połowa) była intensywna i zatrzymywałem się tylko na chwilę. Posiedziałem z pół godziny, obejrzałem mecz mistrzostw świata w Darta i zbierałem się do drogi powrotnej.
Tę już planowałem nieco dłuższą, z jakimś zwiedzaniem, no i przede wszystkim inną trasą, bo w żadnym wypadku nie będę wracał tą samą.

uście (13)

odwiedzam chłopaków

W Uściu skręciłem w boczną drogę na Karszyn. Początkowo nawet był nowiutki asfalt, ale tylko do końca wsi. Później typowa droga przez las, ale całkiem przyzwoita. Dzisiejsze Uście to w zasadzie połączone dawniejsze dwa organizmy: Alt Tepperbuden i Neu Tepperbuden.
Przy wyjeździe z Uścia na Karszyn (czyli dawniej Neu Tepperbuden), na niewielkim wzniesieniu znajduje się dawny cmentarz. Kilka nagrobków przy starej sośnie się zachowało. Jak wspomniałem, do Karszyna jechałem przez las. Brak czasu nie pozwalał zajechać gdzieś głębiej, np. do jakiejś zapomnianej leśniczówki.

uście (14)

czarownica w Uściu

uście (15)

dawny cmentarz w Uściu (Neu Treppenbuden)

uście (16)

do Karszyna

W Karszynie w samym centrum wsi zatrzymałem się przy dwóch dawnych pomnikach poległych mieszkańców. Jeden z czasów I wojny światowej, drugi z okresu wojny prusko-francuskiej 1870 – 1871. Nieco za tym wyeksponowanym skwerem, w głębi wsi stoi kościół z końca XVIII w.
Kiedy siedziałem na ławce w Karszynie, odebrałem niepokojącą wiadomość z domu. Co się stało wyjaśnię to na samym końcu.

uście (17)

w Karszynie; bliżej pomnik poległych w I wojnie światowej, w głebi pomnik poległych w wojnie francusko-pruskiej

uście (18)

w Karszynie

Dalsza droga prowadziła w kierunku Klenicy, ale tam nie jechałem, tylko od razu skręciłem w stronę Bojadeł.
Tu przyjadę kiedyś na pewno na dłużej, bo parę miejsc muszę dzisiaj odpuścić i to takich ciekawostek przyrodniczych (mam na myśli pomnik przyrody „Tańczące sosny” i użytek ekologiczny „Cypel”). To co w Bojadłach chciałem chociaż powierzchownie zobaczyć, to kościół i pałac.

Ryglowy kościół zbudowano w latach 1757 – 1758 z fundacji Kottwitzów, którzy byli właścicielami Bojadeł i z ich inicjatywy dwadzieścia lat wcześniej powstał pałac, do którego za chwilę podjadę. Białe ściany kościoła pięknie się prezentowały w słońcu. Sam kościół ma kształt wydłużonego ośmioboku.
Natomiast pałac w Bojadłach jest nieco wcześniejszy, z lat 30-tych XVIII w. Po 1945 roku nie obchodzono się z nim delikatnie. Był kolejno ośrodkiem zdrowia, szkołą, ośrodkiem kolonijnym. Wszystko to pociągało za sobą przebudowy i remonty, które czasem doprowadzało do zmian w architekturze i sztukaterii (jak w 1988 roku).
Po 1990 roku też nie było lepiej; skradziono barokowe drzwi i herb nad kominkiem. Zabytek coraz bardziej popadał w ruinę, między innymi zarwała się część stropu.  Dopiero kiedy powstała inicjatywa Fundacja Pałac Bojadła, temat ruszył i w sumie uchroniło to obiekt od zniszczenia i losu jaki spotkał wiele pałaców i dworów w okolicy (przykładowo w Studzieńcu, czy Kosierzu).
Obejrzałem pałac z zewnątrz i przeszedłem na drugą stronę ulicy, zerknąć jeszcze na park pałacowy.

uście (19)

kościół w Bojadłach

uście (20)

kościół w Bojadłach

uście (21)

kordegardy pałacu w Bojadłach

uście (22)

pałac w Bojadłach

uście (23)

park pałacowy w Bojadłach

Z Bojadeł wracałem nową drogą i mostem, który oddano do użytku zaledwie parę miesięcy wcześniej. Trochę dla niepoznaki chyba ustawiono znaki drogi dla rowerów, bo poza mostem, to prowadzi ona pasem technicznym, z paskudnie grubym, niewygodnym szutrem. Mój nowy rower, z bardziej szosowymi oponami niespecjalnie to dobrze znosił. Zniechęcony, tym chętniej więc skręciłem do Zaboru. Zajechałem też na krótko do pałacu, który w końcu mam okazję oglądać przy ładnej pogodzie, bo jak pamiętam, to zawsze trafiałem na pochmurną i deszczową aurę.

uście (25)

pałac w Zaborze

uście (26)

pałac w Zaborze

Z Zaboru miałem ostatni odcinek do domu i cieszyłem się, bo wiedziałem, że wykręcę dzisiaj porządną setkę. Od początku Nowego Kisielina, cały czas jest podjazd, ale do Zielonej Góry wjeżdżanie z każdej strony, to jazda pod górę.

Spieszyłem się do domu. Będąc w Karszynie dostałem wiadomość, że Janek złamał rękę podczas gry w płkę. Na szczęście bez komplikacji ortopedycznych. Zgryzoty są też inne, bo poza niewątpliwym cierpieniem, jego udział wyprawie, która startuje za pięć tygodni stoi pod poważnym znakiem zapytania.

uście (27)