Wspomnieniem księcia Henryka Brodatego na zamek w Krośnie Odrzańskim

niedziela, 19 marca 2017 r.
dystans 60,4 km

Trasa: Zielona Góra – Płoty – Czerwieńsk – Brody – Nietkowice – Radnica – Gostchorze – Chyże – Krosno Odrzańskie – Łochowice – Bytnica


Datę tego wypadu i cel ustaliłem sobie już dawno. Tylko, że im bliżej było do niedzieli, z tym większym niepokojem obserwowałem kapryśną, marcową aurę. W sobotę wyglądało to dramatycznie. Jakimś cudem, w niedzielę rano niebo było bezchmurne. Nie na długo wprawdzie, ale decyzja mogła być jedna. Trzeba ruszać.

Głównym celem miało być Krosno Odrzańskie. Nie chciałem jechać nie lubianą przeze mnie drogą krajową, więc pojechaliśmy przez Czerwieńsk i Radnicę. Zresztą tą drogą nigdy jeszcze nie jechałem. A piszę w liczbie mnogiej, bo zabrałem ze sobą Agatę. 

Na promie w Brodach pierwsza dłuższa chwila przerwy. Przeprawa była czynna, chociaż miałem obawy po tym, co wiatr wczoraj wyczyniał. Po drodze do Krosna, zrezygnowałem ze szperania po lesie, bo chociaż mnie bardzo już korci wyszukiwanie śladów z przeszłości, to dzisiaj nie było na to czasu. Inny był cel. Jedynym miejscem na trasie, w którym mieliśmy zatrzymać się dłużej miało być Gostchorze.

przeprawa Odrą

Trasa, którą obrałem jest godna polecenia. Droga dobra, głównie wśród lasów, czasem w oddali mignie bladym błękitem wstążka Odry, a im bliżej Krosna między drzewami zamajaczy tafla jeziora. A przede wszystkim to co najbardziej lubię, czyli znikoma ilość samochodów.

Za Bródkami, zatrzymaliśmy się na chwilę na moście nad rzeką Ołobok. Przeprawa jest o tyle ciekawa, że jest to most rolkowy, zbudowany przez Niemców niedługo przed II Wojną Światową, w ramach systemu Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Po drugiej stronie mostu znajdował się młyn. Ten most rolkowy jest jednym z ośmiu zbudowanych w tej okolicy.
Zasada działania polegała na tym, że usuwano specjalną blokadę i konstrukcja na rolkach, przechylała się i pod własnym ciężarem „wjeżdżała” do komory schowanej pod drogą, hamowana systemem zabezpieczeń. Do uruchomienia mechanizmu wystarczyła jedna osoba.

most rolkowy na rzece Ołobok

most rolkowy na rzece Ołobok

Nie zatrzymując się i nacierając pod wiatr przejechaliśmy przez Nietkowice i Będów. Krótki postój zrobiliśmy sobie przed Szklarką Radnicką, na leśnym parkingu nad brzegiem jeziora Słodkiego (nie kosztowałem tej wody, więc nie mogę potwierdzić, czy faktycznie jest słodkie w smaku). 

Minęliśmy Szklarkę Radnicką i Radnicę, w tej ostatniej czekając na światłach, bo akurat jest remont drogi. Z Radnicy było już bardzo niedaleko do Krosna, ale my skręciliśmy na Gostchorze (Goskar). Przez wieś droga lekko faluje między nadodrzańskimi wzgórzami, ale ostatnia prosta, to podjazd jak się patrzy.
We wsi zatrzymaliśmy się chwilę, gdzie energiczna sołtysina zwięźle streściła, co powinniśmy zobaczyć. Zajechaliśmy więc na nową pływającą nadodrzańską przystań. Przy zjeździe do przystani, obok pięknego okazałego dębu znajdują się reszki przedwojennego pomnika.

zdjazd do przystani w Gostchorzu. Obok dębu reszti przedwojennego pomnika

przedwojenny pomnik w Gostchorzu

nowa przystań nad Odrą w Gostchorzu

barka nad przystanią w Gostchorzu

wyjazd z Gostchorza

Żeby w Gostchorzu zobaczyć to co najbardziej znane, trzeba oczywiście wtaszczyć się na górę. Jest to miejsce, gdzie od VII wieku znajdował się gród obronny, należący później do systemu obronnego Piastów i wykorzystywany m.in. w wojnach Bolesława Chrobrego. Warownia wznosiła się na końcu wysokiego na 4o metrów, urwistego brzegu Odry, otoczona kilkunastometrowej szerokości fosą. I jest to ślad, że żywioł słowiański (lub polski), był tu obecny od dawna.
Ze szczytu urwiska, rozpościera się wspaniały widok na dolinę Odry, żywo mi przypominający ten, który widziałem nad Bugiem w okolicach Mielnika.
Dziś teren jest zagospodarowany jako miejsce rekreacyjne. Przed wjazdem ulokowano współczesny pamiątkowy kamień. Nieco dalej urządzono niewielkie lapidarium, na którym zebrano tablice nagrobkowe z dawnego niemieckiego przedwojennego cmentarza.

Grodzisko znajdowało się na końcu cypla

widok na dolinę Odry w Gostchorzu

lapidarium w Gostchorzu

między morenowymi wzgórzami w drodze do Krosna Odrzańskiego

Dojeżdżaliśmy do Krosna drogą wzdłuż Odry, czy ulicą Bolesława Chrobrego. Po przeciwnej stronie drogi, na skarpie stoją dawne piękne wille. Kierowaliśmy się do mostu. Musieliśmy bowiem przejechać rzekę, żeby dotrzeć do krośnieńskiego zamku, głównego celu naszego wypadu.

wjazd do Krosna ul. Bolesława Chrobrego. Po drugiej stronie zamek i kościół pw. św. Jadwigi

Zamek w Krośnie Odrzańskim, najdalej na północ położony zamek średniowieczny Śląska został zbudowany w XIII w., najpewniej przez księcia Henryka Brodatego. I teraz czas na wyjawienie, dlaczego dziś wybrałem się do Krosna Odrzańskiego. Otóż właśnie z powodu wspomnianego władcy.

Ciekawa to i nieprzeciętna postać, jeden z najwybitniejszych książąt okresu rozbicia dzielnicowego w Polsce. Miał duże szanse, by zjednoczyć w całości rozdrobnione od dziesięcioleci ziemie polskie. Stworzył tzw. monarchię Henryków śląskich, która jednak załamała się wkrótce po jego śmierci, gdy jego syn Henryk Pobożny zginął w bitwie z Tatarami pod Legnicą. Sam Henryk Brodaty ledwo wywinął się śmierci, gdy podczas zjazdu w Gąsawie (koło Żnina) w listopadzie 1227 roku, nasłane zbiry wdarły się do łaźni gdy zażywał porannej relaksującej kąpieli. Mordercom nie zdołał umknąć krakowski książę Leszek Biały,  mimo ucieczki nago na koniu. 

Nie mam tu zamiaru przynudzać biografią księcia, bo zdaję sobie sprawę, że nie każdy pasjonuje się historią jak ja. Ważne jest jednak to, że właśnie w murach tego krośnieńskiego zamku, do którego dziś przyjechałem, umarł Henryk Brodaty. Stało się to dokładnie 19 marca 1238 roku, a więc okrągło 779 lat temu.

Odchodził z tego świata jako człowiek wyklęty, co jest o tyle niezwykłe, że jego małżonką była Jadwiga Śląska, późniejsza święta katolicka, osoba równie nieprzeciętna i wyjątkowo pobożna, nawet jak na standardy średniowiecza. Książę umierał obłożony anatemą nie z powodu jakiegoś religijnego odczepieństwa, tylko ze względu na długoletni konflikt z biskupem wrocławskim. Łatwo się domyślać z jakiego powodu.
Wracając do Jadwigi, to po urodzeniu dzieci, zapronowała mężowi złożenie ślubów czystości, na co Henryk przystał i na znak umartwienia zapuścił brodę, od której zyskał właśnie swój przydomek. Księżna nie przybyła pożegnać się z umierającym mężem, bowiem nie mogła znieść tego, że jest obłożony ekskomuniką. Pochowała jednak męża w ufundowanym przez nich klasztorze w Trzebnicy. Noszona przez nią latami włosienica podobno wrosła jej w ciało. Swojego wnuka Bolesława kąpała w wodzie, w której wcześniej myła nogi zakonnicom, co miało sprawić, że mały chłopiec stanie się pobożnym i dobrym władcą. Te zabiegi nie wskórały akurat wiele, bo Bolesław odznaczał się w dorosłym życiu charakterem wyjątkowo rogatym i nieznośnym (stąd otrzymał przydomek Rogatka), według współczesnych określeń można powiedzieć, że był człowiekiem zdemoralizowanym.
Przehulał naszą Ziemię Lubuską, swoje ziemie doprowadził do ruiny, kłócił się z braćmi, więził swojego stryja, porwał i trzymał w lochu biskupa, a nawet uprowadził siostrę z klasztoru, by ją wydać za mąż. Żeby zakończyć czymś pozytywnym, to trzeba odnotować, że był organizatorem pierwszego na ziemiach polskich turnieju rycerskiego. 

Książę Henryk Brodaty lubił krośnieński zamek i często tu przebywał. Jego małżonka już jako wdowa skryła się tu przed Tatarami w 1241 roku. Później zamek służył książętom głogowskim.
W XVI w. podczas wojny trzydziestoletniej Szwedzi ufortyfikowali warownię. Dziś nadodrzańska budowla pozostaje w częściowej ruinie, a fragmenty zamku odbudowano bądź odrestarurowano zaledwie kilka lat temu. Największe zniszczenia przyniósł mu rok 1945, kiedy miasto zdobywała Armia Czerwona. Odbudowany jest budynek bramny i część skrzydeł zamkowych, a szczególnie urocze są krużganki od strony dziedzińca.

zamek w Krośnie Odrzańskim

zamek w Krośnie Odrzańskim (część pozostająca w trwałej ruinie)

zamek w Krośnie Odrzańskim

zamek w Krośnie Odrzańskim

zamek w Krośnie Odrzańskim(dziedziniec)

zamek w Krośnie Odrzańskim

Obeszliśmy z Agatą zamek na ile się dało. Do muzeum nie wchodziliśmy, zresztą miejsce sprawiało wrażenie zamkniętego. Czas nas niestety naglił, a zaczęła się psuć pogoda i widmo deszczu wydawało się nieuniknione.
Podjechaliśmy jeszcze do położonego nieopodal zamku kościoła pw. św. Jadwigi, którego początki budowy sięgają XIII w., a więc czasów powstawania zamku. Dziś kościół, który wyróżnia strzelista wieża ma charakter barokowy. Pamiętam, że kiedy byłem w nim wiele lat temu, ogromne wrażenie zrobił na mnie przepiękny wystrój wnętrza.

kościół pw. św. Jadwigi w Krośnie Odrzańskim

wieża kościoła pw. św. Jadwigi w Krośnie Odrzańskim

fragment nawy głównej kościoła pw. św. Jadwigi w Krośnie Odrzańskim

Ponownie przejechaliśmy przez most nad Odrą i ulicą Bolesława Chrobrego do ronda. Tam skręciliśmy na Bytnicę, gdzie ostatnie jakieś 10 km to jazda w deszczu. Pozytywnym bez wątpienia faktem jest świetna droga rowerowa, na całej trasie od Krosna do Bytnicy.

fragmenty murów obronnych w pobliżu zamku w Krośnie Odrzańskim

Krosno Odrzańskie

Krosno Odrzańskie

w drodze do Bytnicy

Do samej Bytnicy nie zajeżdżaliśmy, bowiem stacja kolejowa znajduje się spory kawałek przed tą miejscowością. Na pociąg zdążyliśmy i na stacji w Bytnicy zakończył się dzisiejszy wypad, wywołany rocznicą śmierci księcia Henryka Brodatego. 

 

strona zamku w Krośnie Odrzańskim